[cottidie Mickiewicz: "Ex Taurica"]
IV
Procella
( « Burza » )
Procella
( « Burza » )
§
Rumpitur abreptis clavus de turbine linis,
Territa raucisono turma fragore gemit.
Nulla rudens manibus superest ; jam se simul ambo
Condunt sanguineis solque, salusque fretis.
Effera bacchatur tempestas : haud secus ac si
Expugnaturi diruta castra duces,
Deflua praerupti transgressi culmina ponti
Jam nos incedit Mors, Erebusque premit.
Illi semianimi recubant, hi pectora plangunt,
Multo supremum tollitur ore vale,
Nec precibus surdos onerare remittitur austros –
Tu modo, vectorum sole morate, siles,
Felicem sibi corde putans qui robore desit,
Sive vovere potis, sive jubere : « Vale. »
Territa raucisono turma fragore gemit.
Nulla rudens manibus superest ; jam se simul ambo
Condunt sanguineis solque, salusque fretis.
Effera bacchatur tempestas : haud secus ac si
Expugnaturi diruta castra duces,
Deflua praerupti transgressi culmina ponti
Jam nos incedit Mors, Erebusque premit.
Illi semianimi recubant, hi pectora plangunt,
Multo supremum tollitur ore vale,
Nec precibus surdos onerare remittitur austros –
Tu modo, vectorum sole morate, siles,
Felicem sibi corde putans qui robore desit,
Sive vovere potis, sive jubere : « Vale. »
---
Polonice:
Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.
Wicher z tryumfem zawył. a na mokre góry
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu
Wstąpił genijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.
Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.
Jeden podróżny śledział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma z kim się żegnać.
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.
Wicher z tryumfem zawył. a na mokre góry
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu
Wstąpił genijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.
Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.
Jeden podróżny śledział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma z kim się żegnać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz